"Moje uszy wybuchły
Przez te wszystkie trafienia strzelb
Ale ja wciąż pragnę tego dźwięku"
Vampire Weekend - Giving Up The Gun
***
Usiadłam na łóżku, klepiąc lekko dłonią miejsce tuż obok mnie, patrząc zachęcającym wzrokiem na Zayna, który opierał się o framugę drzwi.
Niechętnie podszedł do mnie, a następnie zajął miejsce obok mnie. Wyglądał na skupionego, najwyraźniej bardzo mocno nad czymś myślał.
Rósł we mnie niepokój, a przecież on dobrze wiedział, że czekałam, aż zacznie mówić i zanim zdążyłam otworzyć usta, by zacząć narzekać, on przerwał milczenie.
- Mój gang ma problemy z innym gangiem... - wpatrywał się w podłogę, marszcząc przy tym brwi w skupieniu. Poczułam, jak oblewa mnie fala zmieszania, gdy w pełni pochłonęłam nową informację o tym, że Mulat ma kłopoty. - Chyba widziałem zaparkowany samochód przed szkołą, dlatego zagarnąłem Cię, bo nie chciałem - zawahał się - olać Cię i skazać na samotny powrót do domu.
Oddech uwiązł mi w gardle. Oni byli pod szkołą po Zayna? Zmartwienie przezwyciężyło wszystkie moje emocje, kiedy zdałam sobie sprawę, że chłopak zwrócił twarz w moją stronę, by po raz pierwszy spojrzeć mi w oczy od momentu, gdy znalazł się w moim pokoju.
- Oni byli tam, by Cię skrzywdzić? - wyszeptałam, a z jego ust wydał się nerwowy chichot, zanim udzielił mi odpowiedzi.
- Nie, pewnie musieliby mnie zgarnąć przed szkołę, byłby niezły rozpierdol, a moja mama byłaby wezwana i musiałaby wrócić z tych swoich gównianych, mini wakacji. - zmarszczyłam brwi, cóż, to nie brzmiało dobrze.
Ale powoli skinęłam głową. Do tego czasu nie wiedziałam, jak bardzo spięta byłam, więc wzięłam głęboki oddech i spróbowałam się zrelaksować. Wszystkie te popieprzone, gangowe sprawy czyniły mnie bardziej niespokojną.
Zayn odwrócił się gwałtownie i wczołgał się na moje łóżko, kładąc głowę na poduszce i tym razem on poklepał miejsce obok siebie, więc szybko powtórzyłam jego czyny i już po chwili leżałam obok niego.
- Co teraz? - westchnęłam. Stykaliśmy się ciałami, a nasze twarze zwróciły się ku sobie na tyle blisko, że mogłam poczuć jego zimny oddech na moim obliczu.
- Może zagrajmy w grę? - zaproponował Zayn, a na jego perfekcyjne usta wkradł się uśmieszek.
Uniosłam na niego brew. - W którą? - zapytałam, lekko przegryzając wargę, przez co wzrok Mulata skupił się na moich ustach, a nie oczach.
- "Prawda czy Wyzwanie".- uśmiechnął się złośliwie, a ja westchnęłam ciężko, zanim pokiwałam głową.
- Dobra, ale Ty pytasz pierwszy.
Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu i potarł złowieszczo dłońmi.- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda. - westchnęłam.
Mulat wydał z siebie niski jęk. - Nie jesteś zbyt rozrywkowa, kochanie. - myślał nad pytaniem przez dłuższą chwilę, po czym zwrócił się do mnie twarzą. - Co sądzisz o Twoim pierwszym pocałunku, tym właściwym? - na jego ustach zagościł ten cwaniacki uśmieszek.
Poczułam przypływ ciepła na policzkach, gdy pomyślałam o naszym pocałunku, a ucisk w gardle nie pozwalał mi na wypowiedzenie choćby jednego słowa. Jak miałam odpowiedzieć na to pytanie szczerze, nie brzmiąc zarazem głupio?!
Wzrok Zayna był skupiony na mojej twarzy, oczekując odpowiedzi.
- Był świe- świetny. - wyjąkałam, błądząc wzrokiem po pokoju, byle by nie spojrzeć mu w oczy.
- Chcesz mnie pocałować jeszcze raz? - uśmiechnął się, a ja przeniosłam wzrok na niego.
- Hej, teraz moja kolej! - zaśmiałam się, uderzając lekko piąstką jego ramie, na co on z rozbawieniem wywrócił oczami.
Otworzyłam usta, żeby wypowiedzieć to krótkie pytanie składające się z trzech słów, gdy uprzedził mnie Zayn. - Wyzwanie.
Uśmiechnęłam się szeroko, myśląc mocno, w jaki sposób mogłabym go upokorzyć.
Spojrzałam na moje szpilki, a genialny pomysł wkradł się do mojej głowy.
W momencie gdy rozchyliłam wargi, by powiedzieć, jakie miałam zamiar dać mu wyzwanie, telefon Zayna zawibrował w jego kieszeni.
Zauważyłam, jak Zayn zacisnął szczękę z irytacji i sięgnął ręką do spodni, by wyciągnąć telefon.
- Co?! - warknął do telefonu, wiedziałam, że musiał być to jeden z jego kumpli. - Jestem zajęty, Harry. - nastąpiła chwila ciszy, po czym Mulat zamarł.
- Będę tam w minutę. - warknął, wciskając swój telefon do kieszeni i wstając na równe nogi.
Śledziłam jego działania i zanim dotarł do drzwi mojej sypialni, pociągnęłam go mocno za ramię. - Gdzie idziesz?
Wciąż stał do mnie tyłem. - Adele, muszę iść. - powiedział agresywnie.
Zmarszczyłam brwi. - Weź mnie ze sobą, chcę tam iść.
Nie wiedziałam dlaczego, ale zżerała mnie od środka ciekawość i nie zamierzałam pozwolić mu tam iść beze mnie.
Odwrócił się gwałtownie na pięcie. - Nie, Ty zostajesz tutaj i to ostateczna decyzja. - warknął, a gdy zdał sobie sprawę, że nie miałam zamiaru odpuścić, po prostu odwrócił się. Skorzystałam z bycia poza zasięgiem jego wzroku i wskoczyłam mu na plecy, owijając nogi wokół jego pasa, a ręce zarzucając na szyję.
Chłopak ryknął gardłowo. - Adele, nie mam na to czasu. Zejdź ze mnie. - mówił surowym tonem.
Mogłabym powiedzieć, że nieźle mnie tym wkurzył, ale tak czy siak nie zamierzałam odpuścić.
- No weź mnie ze sobą, będę grzeczna! - marudziłam, zaciskając mocniej nogi.
- Kurwa. - mruknął pod nosem i spojrzał na zegar, wiszący na ścianie. - Dobra. - splunął. Minęło 30 sekund, a on nadal się nie ruszał. - Czekam, aż ze mnie zejdziesz. - warknął, a ja automatycznie przewróciłam oczami.
- Nie jestem głupia, Zayn, nie mam zamiaru Cię puścić póki nie dotrzemy do motoru. - Mulat prychnął w odpowiedzi i podążył w kierunku drzwi frontowych.
Schodząc po schodach, musiałam bardzo mocno trzymać chłopaka, bo byłam w pełni świadoma, jak bardzo poważny mógłby być nasz upadek.
W mgnieniu oka opuściliśmy dom, a Zayn nic przez cały czas do mnie nie mówiąc, pomógł mi jedynie wsiąść na motor.
***
Zaparkowaliśmy na podjeździe bliźniaka (rodzaj domu) w starej, mieszkalnej dzielnicy Zayna. Mulat złapał mnie zaborczo za rękę i poprowadził wzdłuż żwirowej ścieżki do budynku.
Zayn otworzył drzwi bez pukania i gdy już weszliśmy do środka, w pokoju zapanowała cisza.
Było tam z 30 osób, w dodatku sami chłopcy.
Czułam, jak wszyscy przyglądali mi się od stóp do głów, ale gdy uniosłam wzrok, zdałam sobie sprawę, że robili to jedynie Ci, których jeszcze nigdy nie spotkałam.
- Zayn, po co wziąłeś Adele? - odezwał się Harry.
Dostrzegłam, jak Zayn odrobinę wysunął się przede mnie i przyjął ochronną postawę.
- To długa i nudna historia. - jęknął.
- Cóż, w tym przypadku, ta sprawa musi zostać tajemnicą. - powiedział Marcus.
Mulat skinął głową. - Ktoś musi zostać z Adele. - oznajmił i rozejrzał się po pokoju, oczekując aż ktoś się odezwie.
Chłopak o dość bladym odcieniu skóry, ciemnobrązowych włosach i błękitnych oczach przemówił. - Zrobię to. - wydawał się być nieśmiały i zapewne był nowicjuszem, bo nie miał tej twardej postawy jak pozostali.
- Dobra, to chodźmy. - powiedział Zayn i poluzował swój krawat, odpinając zarazem kilka guziczków jego mundurkowej koszuli.
Wszyscy opuścili pokój. Chłopak, który miał ze mną zostać, podszedł do Zayna, a ten nachylił się i wyszeptał mu coś do ucha, na co w odpowiedzi pokiwał głową.
***
Gdy już zostaliśmy sami, brunet odwrócił się w moim kierunku.
- Jestem Jacob. - chłopak uśmiechnął się uprzejmie, ale cały czas wpatrywał się w podłogę, nie chcąc spojrzeć na mnie.
- Nie musisz się bać. - wyszeptałam. - Miło Cię poznać, Jacob. - uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam w jego kierunku rękę, a on jedynie przelotnie na nią spojrzał, zanim ją cofnęłam.
- Zayn powiedział, że nie mogę na Ciebie patrzeć, dotykać Cię i rozmawiać z Tobą, chyba, że jest to pilne. - wybełkotał i usiadł na kanapie.
- Nic mu nie powiem. - dosiadłam się, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech, mimo, iż wciąż nie chciał ze mną nawiązać kontaktu wzrokowego.
- Więc ile masz lat? - nie wiedziałam, dlaczego nie byłam nieśmiała, może dlatego, że Jacob nie był w ogóle przytłaczający, był bardziej przestraszony mną, co uważałam za co najmniej zabawne, bo to wszystko zapewne zasługa moich relacji z Zaynem.
- Właśnie skończyłem 16. - mruknął i w końcu spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Był bardzo przystojny jak na szesnastolatka i miał dość głęboki głos.
- A ja właśnie skończyłam 17. - posłałam mu kolejny, przyjazny uśmiech.
*Z punktu widzenia Zayna*
Nasze sylwetki wyróżniały się na polu. Przeszliśmy przez lasek i polanę po drugiej stronie ulicy, na której znajdowały się domy. Nie chciałem, aby Adele patrzyła się przez okno i widziała co się dzieje. Gdyby któreś z dzieciaków zauważyło, że coś idzie nie tak, mielibyśmy ostro przesrane u naszych rodziców.
Stałem na przodzie grupy. Czekaliśmy aż Max i jego kumple przyjdą i powiedzą nam to, co mają do powiedzenia.
Żaden z nas się ich nie bał. Skopaliśmy im dupy nieskończoną ilość razy. Max był po prostu szalony i każdy to wiedział. Rywalizowaliśmy ze sobą, co znaczyło że mogli kogoś skrzywdzić.
Dostrzegłem Max'a i jego gang. Było ich około 30.
Szli przez puste pole, błocko i zdeptaną trawę.
Miałem więcej niż 30 ludzi, jednak nie widziałem potrzeby, aby brać ich wszystkich ze sobą.
Zatrzymał się 3 metry przede mną.
- Czyż to nie urocze widzieć cię ponownie, Zayn? - Max uśmiechnął się złowieszczo. Jego głos ociekał sarkazmem.
- Czego chcesz, Max? - syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Dobrze wiesz, czego chcę. Chcę twojej zabaweczki. - moja krew aż zawrzała ze złości, gdy usłyszałem, że nazwał ją 'zabawką'.
- Nie waż się jej tak nazywać. Jeżeli jeszcze nie zauważyłeś, jest moja. - posłałem mu wyzywające spojrzenie. Max zawsze taki był; sarkastycznie uprzejmy, w ten wkurwiający sposób.
Zachichotał. - Nie na długo, widzisz, zrobiłeś ze mnie głupca na oczach paru setek ludzi. Chcę odzyskać szacunek. W tym celu mam zamiar ją zabić. - powiedział to z takim chłodem i spokojem, że mogłeś poczuć niepokój pełzający po plecach.
- Myślisz, że to coś da? Ona nie może nic zrobić, poza tym, to właściwie molestowałeś ją na imprezie.- powiedziałem nonszalancko. Nie chciałem, aby sądził, że myśl, że on zabija Adele tworzy we mnie wizualizację, w której rozrywam go na strzępy. To tylko przyniosłoby mu satysfakcję.
Posłał mi krzywy uśmiech szaleńca. - Myślisz, że jestem idiotą? Każdy wie, jakim mięczakiem się dla niej stałeś. W tym mieście jesteś sławny z tego, że jesteś zimnym skurwielem bez serca. Jeżeli ona by umarła, to by Cię zrujnowało, w związku z czym ja odzyskałbym utracony szacunek.
Moja twarz pozostawała bez wyrazu. Każdy wiedział, co do niej czułem. Powinienem przewidzieć, że bycie z nią nie będzie bezpieczne. Nie w świecie, w którym żyję.
- Ale nie byłoby zabawnie, gdybym nie rozpoczął prawdziwej wojny w tym mieście. - w tym momencie Max wyszarpnął broń z tylnej kieszeni w spodniach i pociągnął za spust.
Dźwięk wystrzału brzęczał nam w uszach. Max zachichotał, odwrócił się i razem z koleżkami zaczął uciekać do lasu.
- Wojna sie rozpoczęła, Malik. - ryknął znikając.
Odwróciłem sie i zobaczyłem Treye'a leżącego na ziemi. Z jego rany w nodze tryskała krew. Natychmiast podbiegliśmy, aby mu pomóc. Wrzasnął z bólu, kiedy Jack zdjął swoja koszulkę i ciasno zacisnął ją nad raną.
- Markus i Harry, weźcie go za ręce.- wydałem rozkaz, oni przytaknęli natychmiastowo go wykonując.- Jack, Ty wieź nogi razem ze mną. - ostrożnie podniosłem jego uszkodzoną nogę, Jack zrobił to samo z drugą. Podnieśliśmy go i jak najszybciej próbowaliśmy przenieść go przez lasek
- Dwoje z Was, biegnijcie i znajdźcie lekarza. Spotkamy się u Jack'a.- nakazałem i natychmiast pobiegli sprintem przez siebie. Mieliśmy lekarza, który mieszkał w sąsiedztwie, chodziliśmy do niego, kiedy przydarzały się tego typu rzeczy. Nie mogliśmy zaprowadzić go do szpitala, bo inaczej policja zaczęłaby węszyć, a tego nie chcieliśmy.
- Nie martw się stary, wszystko będzie dobrze.
*Z punktu widzenia Adele*
Nagle dwóch chłopaków wtargnęło do środka z mężczyzną podążającym za nimi. Trzymał apteczkę pierwszej pomocy w dłoni.
- Będę potrzebował tej kanapy dla poszkodowanego. - uśmiechnął się uprzejmie.
Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Co u diabła się stało?! Usłyszeliśmy coś w rodzaju wystrzału z broni, ale Jacob przekonał mnie, że było inaczej. Troska uderzyła we mnie. Co jeżeli Zayn ucierpiał ? Nic do niego nie czułam, ale gdyby coś mu się stało - martwiłabym się.
- Co się stało? - Jacob powiedział i wystrzelił w gorę, schodząc z kanapy. Jeden z chłopaków wrócił do pokoju z ręcznikami, a drugi zniknął gdzieś w innym pomieszczeniu.
- Trey został postrzelony przez tego fiuta Maxa. - chłopak syknął ze złości .
- Właśnie niosą biedaka.
Moja szczęka opadała na wzmiankę o Maxie. Czy on miał coś wspólnego z samochodem pod szkołą? Zayn mnie okłamał? Byłam zdezorientowana.
W tym momencie do pomieszczenia weszli Zayn, Jack, Harry i Marcus. Nieśli Trey'a trzymając za kończyny. Zayn trzymała za tą, która była owinięta białym materiałem, a przynajmniej sadziłam, żr był to biały materiał, ponieważ teraz był przesiąknięty krwią.
Wstałam z kanapy i momentalnie przesunęłam się razem z Jacobem w kąt pomieszczenia, kiedy położyli na niej Trey'a.
***
Minęło około godziny, kiedy doktor był w połowie zszywania rany Trey'a. Miałam już dość czekania i podeszłam do Zayna. Lekko ścisnęłam jego przedramię, a on odwrócił głowę w moją stronę. Przez chwilę wpatrywał się we mnie obojętnym wzrokiem.
- Możemy porozmawiać? - wyszeptałam.
Westchnął i pokiwał potwierdzająco. Chwycił moją dłoń i schował ją w swojej, wprowadzając mnie na zewnątrz. Zatrzymaliśmy się na podjeździe.
- Zayn, co się dzieje? - desperacko szepnęłam, oczekując odpowiedzi.
Uniósł swoją brew i patrzał się na mnie jak na idiotkę.
- Um, Trey został postrzelony.
Przewróciłam oczami. - Tak i słyszałam, że Max był tym, który to zrobił. Jestem kurwa zdezorientowana i chcę abyś powiedział mi, co do chuja się tu dzieje.- warknęłam.
Westchnął, przygryzając dolna wargę. - Okłamałem cię.
- Co masz na myśli mówiąc 'okłamałem cię'?- syknęłam.
- To Max był dzisiaj pod szkołą, widziałaś go na imprezie w tą noc, kiedy stłukłem ten kawał gówna na kwaśne jabłko na oczach ludzi z gangów. Nikt go teraz nie szanuje i boi się, że wyleci z 'biznesu'.
Uniosłam brew. - Przejdź do sedna, Zayn.- westchnęłam.
- Chce Cię zabrać, ponieważ jesteś jedyną osoba, której okazuje jakieś uczucia. Wie, jak bardzo Cię chronię i jak bardzo byłbym wkurwiony, gdyby coś Ci się stało. - ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
Stałam tam patrząc się na niego w szoku. Coś w środku mnie aż zatrzepotało z uniesienia, gdy usłyszałam pełne troski słowa.
- Ale jest on także pieprzonym psychopatą, który wszczął wojnę miedzy naszymi gangami strzelając do Trey'a.- warknął.
Zrobiłam krótka przerwę. - Masz pistolet? - wyszeptałam.
Zawahał się, a moje oczy otworzyły się szeroko. - Gdzie on jest? - przygryzł usta, spoglądając na podłogę.
- Zayn, powiedz mi.- warknęłam. Dostałam chorego uczucia, gdzie on mógł go schować.
- Jest w Twojej sypialni, w mojej torbie.- miałam urywany oddech. Poczułam jak gniew przelewa się przeze mnie. Okłamał mnie już tyle razy, nawet wtedy, gdy obiecywał, że mówił prawdę. Wiedziałam, że jeżeli będzie przebywać w pobliżu mojej rodziny jeszcze nas wszystkich powystrzela.
- Masz wynieść się z mojego domu, nie obchodzi mnie to, że zostałeś kurwa zaproszony, zabijesz mnie i moją rodzinę, jeśli zostaniesz z nami dłużej. Nie chce Cię widzieć nigdzie w pobliżu mnie, Zaynie Maliku.
tłumacz. @RebelYell669 oraz @HarryIsMybadass
_________________________________________________________________________________
1. Sooooooooooooooo rozdział jest dodany na 'surowo', więc jeżeli będą błędy to je olejcie. Chciałam dodać jak najszybciej, więc już po prostu nie sprawdzałam poprawności gramatycznej.
2. Tak, nowego rozdziału już daaaaawno nie było, ale to tylko dlatego, że jak na razie autorka napisała ich tylko 13. Gdybyśmy wszystkie dodały w mniejszych odstępach czasu musielibyście czekać na nie sporo czasu, bo jak na razie nie zanosi się na to aby powstały kolejne, co nie znaczy że nie powstaną ;)
3. Następny rozdział dodam prawdopodobnie w poniedziałek jak wrócę do domu z rozpoczęcia piekła ;_;
4. W piątek This Is Usssssssssssss!!!!!!!!!!!!! Kto idzie ? XOXO
Na koniec chciałabym podziękować każdemu kto pisał na prawdę miłe ( i te mniej miłe, lecz konstruktywne) komentarze pod rozdziałami tłumaczonymi przeze mnie, ponieważ jestem tłumaczką od niedawna każde miłe słowo daje kopa do działania. DZIĘKUJE, KOCHAM WAS SEXY ANIMALS ! <3
@RebelYell669
W mgnieniu oka opuściliśmy dom, a Zayn nic przez cały czas do mnie nie mówiąc, pomógł mi jedynie wsiąść na motor.
***
Zaparkowaliśmy na podjeździe bliźniaka (rodzaj domu) w starej, mieszkalnej dzielnicy Zayna. Mulat złapał mnie zaborczo za rękę i poprowadził wzdłuż żwirowej ścieżki do budynku.
Zayn otworzył drzwi bez pukania i gdy już weszliśmy do środka, w pokoju zapanowała cisza.
Było tam z 30 osób, w dodatku sami chłopcy.
Czułam, jak wszyscy przyglądali mi się od stóp do głów, ale gdy uniosłam wzrok, zdałam sobie sprawę, że robili to jedynie Ci, których jeszcze nigdy nie spotkałam.
- Zayn, po co wziąłeś Adele? - odezwał się Harry.
Dostrzegłam, jak Zayn odrobinę wysunął się przede mnie i przyjął ochronną postawę.
- To długa i nudna historia. - jęknął.
- Cóż, w tym przypadku, ta sprawa musi zostać tajemnicą. - powiedział Marcus.
Mulat skinął głową. - Ktoś musi zostać z Adele. - oznajmił i rozejrzał się po pokoju, oczekując aż ktoś się odezwie.
Chłopak o dość bladym odcieniu skóry, ciemnobrązowych włosach i błękitnych oczach przemówił. - Zrobię to. - wydawał się być nieśmiały i zapewne był nowicjuszem, bo nie miał tej twardej postawy jak pozostali.
- Dobra, to chodźmy. - powiedział Zayn i poluzował swój krawat, odpinając zarazem kilka guziczków jego mundurkowej koszuli.
Wszyscy opuścili pokój. Chłopak, który miał ze mną zostać, podszedł do Zayna, a ten nachylił się i wyszeptał mu coś do ucha, na co w odpowiedzi pokiwał głową.
***
Gdy już zostaliśmy sami, brunet odwrócił się w moim kierunku.
- Jestem Jacob. - chłopak uśmiechnął się uprzejmie, ale cały czas wpatrywał się w podłogę, nie chcąc spojrzeć na mnie.
- Nie musisz się bać. - wyszeptałam. - Miło Cię poznać, Jacob. - uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam w jego kierunku rękę, a on jedynie przelotnie na nią spojrzał, zanim ją cofnęłam.
- Zayn powiedział, że nie mogę na Ciebie patrzeć, dotykać Cię i rozmawiać z Tobą, chyba, że jest to pilne. - wybełkotał i usiadł na kanapie.
- Nic mu nie powiem. - dosiadłam się, a na jego twarzy zagościł lekki uśmiech, mimo, iż wciąż nie chciał ze mną nawiązać kontaktu wzrokowego.
- Więc ile masz lat? - nie wiedziałam, dlaczego nie byłam nieśmiała, może dlatego, że Jacob nie był w ogóle przytłaczający, był bardziej przestraszony mną, co uważałam za co najmniej zabawne, bo to wszystko zapewne zasługa moich relacji z Zaynem.
- Właśnie skończyłem 16. - mruknął i w końcu spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Był bardzo przystojny jak na szesnastolatka i miał dość głęboki głos.
- A ja właśnie skończyłam 17. - posłałam mu kolejny, przyjazny uśmiech.
*Z punktu widzenia Zayna*
Nasze sylwetki wyróżniały się na polu. Przeszliśmy przez lasek i polanę po drugiej stronie ulicy, na której znajdowały się domy. Nie chciałem, aby Adele patrzyła się przez okno i widziała co się dzieje. Gdyby któreś z dzieciaków zauważyło, że coś idzie nie tak, mielibyśmy ostro przesrane u naszych rodziców.
Stałem na przodzie grupy. Czekaliśmy aż Max i jego kumple przyjdą i powiedzą nam to, co mają do powiedzenia.
Żaden z nas się ich nie bał. Skopaliśmy im dupy nieskończoną ilość razy. Max był po prostu szalony i każdy to wiedział. Rywalizowaliśmy ze sobą, co znaczyło że mogli kogoś skrzywdzić.
Dostrzegłem Max'a i jego gang. Było ich około 30.
Szli przez puste pole, błocko i zdeptaną trawę.
Miałem więcej niż 30 ludzi, jednak nie widziałem potrzeby, aby brać ich wszystkich ze sobą.
Zatrzymał się 3 metry przede mną.
- Czyż to nie urocze widzieć cię ponownie, Zayn? - Max uśmiechnął się złowieszczo. Jego głos ociekał sarkazmem.
- Czego chcesz, Max? - syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Dobrze wiesz, czego chcę. Chcę twojej zabaweczki. - moja krew aż zawrzała ze złości, gdy usłyszałem, że nazwał ją 'zabawką'.
- Nie waż się jej tak nazywać. Jeżeli jeszcze nie zauważyłeś, jest moja. - posłałem mu wyzywające spojrzenie. Max zawsze taki był; sarkastycznie uprzejmy, w ten wkurwiający sposób.
Zachichotał. - Nie na długo, widzisz, zrobiłeś ze mnie głupca na oczach paru setek ludzi. Chcę odzyskać szacunek. W tym celu mam zamiar ją zabić. - powiedział to z takim chłodem i spokojem, że mogłeś poczuć niepokój pełzający po plecach.
- Myślisz, że to coś da? Ona nie może nic zrobić, poza tym, to właściwie molestowałeś ją na imprezie.- powiedziałem nonszalancko. Nie chciałem, aby sądził, że myśl, że on zabija Adele tworzy we mnie wizualizację, w której rozrywam go na strzępy. To tylko przyniosłoby mu satysfakcję.
Posłał mi krzywy uśmiech szaleńca. - Myślisz, że jestem idiotą? Każdy wie, jakim mięczakiem się dla niej stałeś. W tym mieście jesteś sławny z tego, że jesteś zimnym skurwielem bez serca. Jeżeli ona by umarła, to by Cię zrujnowało, w związku z czym ja odzyskałbym utracony szacunek.
Moja twarz pozostawała bez wyrazu. Każdy wiedział, co do niej czułem. Powinienem przewidzieć, że bycie z nią nie będzie bezpieczne. Nie w świecie, w którym żyję.
- Ale nie byłoby zabawnie, gdybym nie rozpoczął prawdziwej wojny w tym mieście. - w tym momencie Max wyszarpnął broń z tylnej kieszeni w spodniach i pociągnął za spust.
Dźwięk wystrzału brzęczał nam w uszach. Max zachichotał, odwrócił się i razem z koleżkami zaczął uciekać do lasu.
- Wojna sie rozpoczęła, Malik. - ryknął znikając.
Odwróciłem sie i zobaczyłem Treye'a leżącego na ziemi. Z jego rany w nodze tryskała krew. Natychmiast podbiegliśmy, aby mu pomóc. Wrzasnął z bólu, kiedy Jack zdjął swoja koszulkę i ciasno zacisnął ją nad raną.
- Markus i Harry, weźcie go za ręce.- wydałem rozkaz, oni przytaknęli natychmiastowo go wykonując.- Jack, Ty wieź nogi razem ze mną. - ostrożnie podniosłem jego uszkodzoną nogę, Jack zrobił to samo z drugą. Podnieśliśmy go i jak najszybciej próbowaliśmy przenieść go przez lasek
- Dwoje z Was, biegnijcie i znajdźcie lekarza. Spotkamy się u Jack'a.- nakazałem i natychmiast pobiegli sprintem przez siebie. Mieliśmy lekarza, który mieszkał w sąsiedztwie, chodziliśmy do niego, kiedy przydarzały się tego typu rzeczy. Nie mogliśmy zaprowadzić go do szpitala, bo inaczej policja zaczęłaby węszyć, a tego nie chcieliśmy.
- Nie martw się stary, wszystko będzie dobrze.
*Z punktu widzenia Adele*
Nagle dwóch chłopaków wtargnęło do środka z mężczyzną podążającym za nimi. Trzymał apteczkę pierwszej pomocy w dłoni.
- Będę potrzebował tej kanapy dla poszkodowanego. - uśmiechnął się uprzejmie.
Moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Co u diabła się stało?! Usłyszeliśmy coś w rodzaju wystrzału z broni, ale Jacob przekonał mnie, że było inaczej. Troska uderzyła we mnie. Co jeżeli Zayn ucierpiał ? Nic do niego nie czułam, ale gdyby coś mu się stało - martwiłabym się.
- Co się stało? - Jacob powiedział i wystrzelił w gorę, schodząc z kanapy. Jeden z chłopaków wrócił do pokoju z ręcznikami, a drugi zniknął gdzieś w innym pomieszczeniu.
- Trey został postrzelony przez tego fiuta Maxa. - chłopak syknął ze złości .
- Właśnie niosą biedaka.
Moja szczęka opadała na wzmiankę o Maxie. Czy on miał coś wspólnego z samochodem pod szkołą? Zayn mnie okłamał? Byłam zdezorientowana.
W tym momencie do pomieszczenia weszli Zayn, Jack, Harry i Marcus. Nieśli Trey'a trzymając za kończyny. Zayn trzymała za tą, która była owinięta białym materiałem, a przynajmniej sadziłam, żr był to biały materiał, ponieważ teraz był przesiąknięty krwią.
Wstałam z kanapy i momentalnie przesunęłam się razem z Jacobem w kąt pomieszczenia, kiedy położyli na niej Trey'a.
***
Minęło około godziny, kiedy doktor był w połowie zszywania rany Trey'a. Miałam już dość czekania i podeszłam do Zayna. Lekko ścisnęłam jego przedramię, a on odwrócił głowę w moją stronę. Przez chwilę wpatrywał się we mnie obojętnym wzrokiem.
- Możemy porozmawiać? - wyszeptałam.
Westchnął i pokiwał potwierdzająco. Chwycił moją dłoń i schował ją w swojej, wprowadzając mnie na zewnątrz. Zatrzymaliśmy się na podjeździe.
- Zayn, co się dzieje? - desperacko szepnęłam, oczekując odpowiedzi.
Uniósł swoją brew i patrzał się na mnie jak na idiotkę.
- Um, Trey został postrzelony.
Przewróciłam oczami. - Tak i słyszałam, że Max był tym, który to zrobił. Jestem kurwa zdezorientowana i chcę abyś powiedział mi, co do chuja się tu dzieje.- warknęłam.
Westchnął, przygryzając dolna wargę. - Okłamałem cię.
- Co masz na myśli mówiąc 'okłamałem cię'?- syknęłam.
- To Max był dzisiaj pod szkołą, widziałaś go na imprezie w tą noc, kiedy stłukłem ten kawał gówna na kwaśne jabłko na oczach ludzi z gangów. Nikt go teraz nie szanuje i boi się, że wyleci z 'biznesu'.
Uniosłam brew. - Przejdź do sedna, Zayn.- westchnęłam.
- Chce Cię zabrać, ponieważ jesteś jedyną osoba, której okazuje jakieś uczucia. Wie, jak bardzo Cię chronię i jak bardzo byłbym wkurwiony, gdyby coś Ci się stało. - ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
Stałam tam patrząc się na niego w szoku. Coś w środku mnie aż zatrzepotało z uniesienia, gdy usłyszałam pełne troski słowa.
- Ale jest on także pieprzonym psychopatą, który wszczął wojnę miedzy naszymi gangami strzelając do Trey'a.- warknął.
Zrobiłam krótka przerwę. - Masz pistolet? - wyszeptałam.
Zawahał się, a moje oczy otworzyły się szeroko. - Gdzie on jest? - przygryzł usta, spoglądając na podłogę.
- Zayn, powiedz mi.- warknęłam. Dostałam chorego uczucia, gdzie on mógł go schować.
- Jest w Twojej sypialni, w mojej torbie.- miałam urywany oddech. Poczułam jak gniew przelewa się przeze mnie. Okłamał mnie już tyle razy, nawet wtedy, gdy obiecywał, że mówił prawdę. Wiedziałam, że jeżeli będzie przebywać w pobliżu mojej rodziny jeszcze nas wszystkich powystrzela.
- Masz wynieść się z mojego domu, nie obchodzi mnie to, że zostałeś kurwa zaproszony, zabijesz mnie i moją rodzinę, jeśli zostaniesz z nami dłużej. Nie chce Cię widzieć nigdzie w pobliżu mnie, Zaynie Maliku.
tłumacz. @RebelYell669 oraz @HarryIsMybadass
_________________________________________________________________________________
Ogłoszenia Parafialne :
1. Sooooooooooooooo rozdział jest dodany na 'surowo', więc jeżeli będą błędy to je olejcie. Chciałam dodać jak najszybciej, więc już po prostu nie sprawdzałam poprawności gramatycznej.
2. Tak, nowego rozdziału już daaaaawno nie było, ale to tylko dlatego, że jak na razie autorka napisała ich tylko 13. Gdybyśmy wszystkie dodały w mniejszych odstępach czasu musielibyście czekać na nie sporo czasu, bo jak na razie nie zanosi się na to aby powstały kolejne, co nie znaczy że nie powstaną ;)
3. Następny rozdział dodam prawdopodobnie w poniedziałek jak wrócę do domu z rozpoczęcia piekła ;_;
4. W piątek This Is Usssssssssssss!!!!!!!!!!!!! Kto idzie ? XOXO
Na koniec chciałabym podziękować każdemu kto pisał na prawdę miłe ( i te mniej miłe, lecz konstruktywne) komentarze pod rozdziałami tłumaczonymi przeze mnie, ponieważ jestem tłumaczką od niedawna każde miłe słowo daje kopa do działania. DZIĘKUJE, KOCHAM WAS SEXY ANIMALS ! <3
@RebelYell669
Uuuuu Adele się wściekła :D
OdpowiedzUsuńCiekawe co Zayn zrobi :D
Pozdrawiam
G xx
PS. Idę w Piątek na This Is Us na 16 <3 hgfrs
OMG ! JAKI BOSKI ROZDZIAŁ ;D Odliczam dni do Poniedziałku ^^
OdpowiedzUsuńIdę na TIU! *___*
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
dkjfbdskjfdbsf jej w końcu rozdział i taka akcja boże kocham to opowiadanie xx
OdpowiedzUsuń@snajdbrd
Świetnie tłumaczysz.
OdpowiedzUsuńKłótnia Adele i Zayna ;o
(DOBRZE, ZE SIĘ JESZCZE NIE DOWIEDZIAŁA O ZARĘCZYNACH, TO BY BY SIĘ WTEDY WKURWIŁA XD)
PS. Nie mogłam się powstrzymać xd
boski rozdział<3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie ;*
świetnie tłumayczycie <333
ja ide na TIU <3333
zapraszam : http://liivethemomentt.blogspot.com/
świetny czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;D z niecierpliwością czekam na kolejne. :*
OdpowiedzUsuńAle rzeźnia OMG : o No to Adele się ostro wkurwiła ! : o czekam na nexta,i życzę weny ! :*
OdpowiedzUsuńPS.Wybieram się na TIU w Słupsku 31.08 :)
@HuglovedNiall
Rozdzial super.
OdpowiedzUsuńIde na TIU w piatek o 12 :D
No to Adele, pojechała z tym wywaleniem go ;d
OdpowiedzUsuńCzekam oczywiście na wiecej, tłumacznie <3
Dziekuje za informacje ! x
ide na TIU jutro na 17;30 do gdanska ; D
OdpowiedzUsuńświetnyy rozdział ! ile jest teraz rodzdziałów w orginale ?
świetny < 3333
OdpowiedzUsuń17.30 Łódź <3
Adele ma tupet. Groziła Zaynowi. I teraz kto ją bd chronic przed Maxem.
OdpowiedzUsuńCzekam na next @JustinePayne81
Świetny <3
OdpowiedzUsuńwreeeeeeeeeeeszcie :) bardoz fajny rozdział
OdpowiedzUsuńJej!Nowy rodział!Cudowny!
OdpowiedzUsuńO KUR DAJ SZYBKO MI NEXT BO OSZALEJE NA AMEN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńAdel go wyrzuciła ale zapewne i tak Zayn będzie ją chronić...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam / Ewa
uhuhu ale się porobilo.. KOCHAM WASZE TŁUMACZENIA! Czekam na kolejny xx
OdpowiedzUsuńkiedy dasz next?????????????????????????????????????
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńhttp://louis-tomlinson-fanfiction-chameleon.blogspot.com/
Są już 2 rozdziały + prolog, dopiero się rozkręcam. 3 częśc ukaże się po 6 komentarzach, aktualnie jest piec ;>
Chelsey ma wszystko. Przyjaciół, pasję- jazda konna wyczynowa. No prawie wszystko- brakuje jej jeszcze kochającej rodziny. Jej rodzice zginęli kiedy miała zaledwie rok, w niewyjaśnionych okolicznościach. Wiadomo tylko że popełniono morderstwo. Sprawcy ani motyw nie jest znany do dziś. Po makabrycznej wiadomości Chelsey wyprowadza się z rodzinnego miasteczka i wprowadza do Bradford. Tam próbuje się znaleźć sobie hobby by zapomnieć o przeszłości. I w końcu udaje jej się. Konie stał się jej "drugą rodziną".
***
- No Chels, wskakuj na konia i wbijaj na arenę.
- Jasne. Jake,już zaraz będę na starcie, daj mi chwile ok? Chcę się jeszcze zrelaksowac- baknęłam Nigdy nie lubiłam gdy ktoś mnie poganiał. Zwłaszcza w dniu jakiegoś wyścigu. Uhh to jeszcze bardziej stresuje. Już nogi mi się trzęsą.
-No niech ci będzie. Skop im wszystkim tyłki maleńka- zaśmiał się.
-Jasne, jasne, już pędzę- Przewróciłam oczami. Jake czasami jest irytujący.
Gdy zostałam już sama, podeszłam do konia i pogładziłam jego lśniącą, długą, grzywę. Ohh Danger mój koń był lekko zestresowany. Odczuwa pewnie to samo co ja. -Biedaczek- szybko szepnęłam i zostawiłam na chwilę konia samego. Poszłam po siodło, do sąsiedniego zaplecza. Wybrałam brązowe, czułam się w nim najwygodniej a po za tym było lżejsze od czarnego co było też lepsze dla konia. Gdy wróciłam zarzuciłam mu je na grzbiet i gdy miałam już usciąsc gdy nagle poczułam na swojej szyi ciepły oddech. Odwróciłam się i ujrzałam niebieskookiego chłopaka, który był znacznie wyższy ode mnie, ba jego mięśnie były tak spore że aż się wystraszyłam że może mi zrobić krzywdę.. No tak przy 165 cm wzrostu to się nie poszaleje, pomyślałam.Nieznajomy widać nie był tak samo wystraszony jak ja bo pogładził mój policzek wierzchem swojej dłoni. Wzdrygnęłam się na to uczucie. Nikt mnie tak nie dotykał. Nie mam chłopaka. Po za tym do jasnej cholery to był koleś którego pierwszy raz na oczy widziałam. strąciłam jego rękę. Moja reakcja go rozbawiła bo uśmiechnął się pod nosem. -Zadziorna- mruknął. Już miałam mu odpyskować ale pierwszy zaczął mówić
- Postaraj się, Chels. O wysoką cenę się założyłem że wygrasz...
To był prolog. Zachęcam do obserwowania, czytania i komentowania
____________
Co do TROUBLE
GENIALNE, CZEKAM NA KOLEJNĄ CZĘŚC ;>
Kiedy next.?
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział możliwe że pojawi się pod koniec tygodnia lub jakoś w przyszłym, to zależy czy będę miała czas go przetłumaczyć, ponieważ szkoła jednak pochłania duuuużo czasu, a jeżeli jesteś w liceum to już masakra. Dlatego nie pytajcie się, kiedy będzie next bo nie umiem wam podać dokładnej daty. Mam nadzieję, że rozumiecie ;)x /@RebelYell669
OdpowiedzUsuńRozumiem, że szkoła i w ogóle, ale błagam cię, jak tylko będziesz miała czas to dodaj nowy rozdział. Bardzo, bardzo, bardzo przoszę
OdpowiedzUsuńKobieto ta seria imaginów jest jak narkotyk - zacząłeś i nie możesz przestać .
OdpowiedzUsuńZ utęsknieniem będe czekać na nexta
Jaki poniedziałek? Jutro? Lol
OdpowiedzUsuńCzy jest możliwość, że przetłumaczysz rozdział w ten weekend. Przepraszam że tak cały czas się pytam ale nie mogę wytrzymać
OdpowiedzUsuń