piątek, 3 maja 2013

1. Ten chłopak ma wojnę z myślami.

Zatrzepotałam rzęsami, kiedy poczułam, jak samochód gwałtownie się zatrzymał. Odciągnęłam głowę od okna i wyjrzałam przez nie. Krople deszczu rysowały na nim ścieżki. Niebo wyraźnie pociemniało, a wszystko dookoła było podmokłe.
Przeprowadziłam się z Londynu aż do Bradford, ponieważ tego wymagała praca mojego taty. Jest on lekarzem i teraz będzie pracował w szpitalu właśnie w Bradford. Sytuacja majątkowa mojej rodziny nie wymagała tego, by moja mama musiała szukać pracy.
Właśnie moja mama była tą, która wybrała dla mnie imię - Adele. Ta kobieta zawsze lubiła typowe, unikatowe imiona, dlatego ja miałam takie nieszczęście.
W sumie, to trudno było stwierdzić kolor moich włosów. To taka mieszanka czerwieni i brązu. Coś jak papier ścienny. Twarz miałam bladą, jednakże gdzieniegdzie pokrywały ją drobne, brązowe piegi. Moja mama uważała, że miałam bardzo oryginalny wygląd. Według mnie - wyglądałam jak typowa kujonka. Moje oczy były koloru piwnego. Miałam szczupłą sylwetkę. Oh! Jak mogłam zapomnieć o moich brwiach! Są ogrooooomne, ale w pewien sposób to pasowało do kształtu mojej twarzy.
Moja mama (Megan) i tato (Ian) tworzyli perfekcyjną parę małżeńską. Jednak z wyglądu... miałam wszystko po tatusiu. Jedyne co odziedziczyłam po mamie, to nos.
- Adele, kochanie, jesteśmy na miejscu! - mama obróciła się na swoim siedzeniu w moją stronę i obdarowała mnie wielkim uśmiechem.
Nie byłam jakoś szczególnie podekscytowana faktem, że połowę mojego życia zostawiłam w Londynie. Razem ze szkołą, przyjaciółmi.
Donośnie westchnęłam i wysiadłam z auta. Wzrokiem obleciałam wszystkie pobliskie budynki mieszkalne. Miałam dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Powoli obróciłam się się w stronę ulicy. Moje oczy spoczęły na domu tuż przy drodze. Stał tam chłopak o oliwkowej skórze i czarnych włosach. Opierał się o motocykl, nie odrywające ode mnie wzorku. Uśmiechnął się łobuzersko, następnie wypuścił z ust dym papierosowy. Miał na sobie czarną skórę, a pod spodem zwykłą, białą koszulkę z wycięciem w kształcie V, do tego zestawu dopasował jeansy. Im więcej na niego patrzałam, tym bardziej dostrzegałam jego piękno. Jednak... Było w nim coś takiego, co... Co wysyłało sygnały do mojego mózgu o niebezpieczeństwie, które było z nim związane. Uciekłam wzrokiem w kierunku moich rodziców, którzy zdążyli już zacząć nosić pudła z busa przeprowadzkowego. Znowu spojrzałam na chłopaka, który w tym momencie rzucił końcówkę fajki na ziemię i przygniótł ją butem. Następnie usiadł na motorze, jednak przed założeniem kasku, puścił mi oczko i dopiero wtedy ruszył z podjazdu z piskiem opon.
- Adele! - usłyszałam wołanie mamy z wnętrza domu.
Nie odpowiadając, po prostu weszłam do środka. Dom był przepiękny. Na środku białego przedpokoju piętrzyły się schody na górę. Szybko pobiegłam na drugie piętro i weszłam do pierwszego pokoju, który rzucił mi się w oczy. Był biały i dość duży, z łazienką i jednym z tych miejsc tuż przy oknie, gdzie można było usiąść na parapecie i wyglądać na świat. Z okna miałam świetny widok na dom tego chłopaka. Brzmiało to naprawdę strasznie.
Zeszłam na dół i zagarnęłam do rąk pudło, w którym było kilka białych poduszek. Chwyciłam jeszcze moją torbę i wróciłam do pokoju. Rozłożyłam poduszki na parapecie. Zajęłam miejsce, a z torby wyciągnęłam książkę "The Lovely Bones" Alice Sebold.
Przetarłam oczy, kiedy zdałam sobie sprawę, że w pokoju panowała totalna ciemność, a ja nadal siedziałam przy oknie. Głośny dźwięk dobiegający z podwórka zwrócił moją uwagę. Dostrzegłam chłopaka, który pospiesznie zsiadł z motoru (gdyż na zewnątrz ZNÓW padał deszcz!). Jednak zdziwiło mnie coś. Co takiego? Chłopak zaczął wspinać się po rurze przymocowanej do jego domu, następnie otworzył okno do jakiegoś pokoju na piętrze i wślizgnął się do środka.
Cóż, nasze domy były dokładnie takie same. A na dodatek, okno mojego pokoju było tuż na przeciw jego okna. Co za skucha...
Chłopak włączył światło w pokoju, więc teraz widziałam, co tam się działo.
Stał do mnie tyłem. Dokładnie obserwowałam każdy jego ruch. Jak ściągał z siebie czarną skórę... Chyba dostrzegł, że był dosłownie cały przemoczony i obłocony.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku, kiedy zerwał z siebie białą koszulkę i moim oczom ukazały się umięśnione plecy. Zatrzepotałam szybko rzęsami i odwróciłam wsię, bo naprawdę musiałam przestać tak się na niego gapić.
Jutro pierwszy dzień szkoły. Eh, chciałam już mieć to za sobą. Tak więc zapadałam w głęboki sen.
***
- Adele, pospiesz się, słoneczko, czas do szkoły! - usłyszałam głos mamy zza drzwi. Westchnęłam głośno i spojrzałam na moje odbicie w lustrze. Mundurek był całkiem fajny - granatowa, plisowana spódnica z białą koszulą i do tego wszystkiego granatowy krawat. Miałam na sobie czarne pończochy, a spódnica była zwężona nad biodrami, więc to był jeden z głównych powodów dlaczego lubiłam ten strój.
Ruszyłam w dół schodami, z kuchni zgarnęłam jabłko do torby, krzyknęłam niedbałe "cześć" i wyszłam z domu.
***
Nadszedł czas na pierwszą lekcję. Do klasy odprowadziła mnie pani z sekretariatu. Wszyscy już byli w środku, a gdy tylko weszłam do klasy, zaprzestali swoje czynności i rzucili spojrzenia ku mojej osobie. Wlepiłam wzrok w podłogę, gdy poczułam, że nieśmiałość bierze nade mną panowanie. Sekretarka podała nauczycielowi kartkę z informacjami o mnie i o tym, że byłam nową uczennicą. Zawsze byłam kujonem, czy też typem samotnika, więc nie oczekiwałam, że to ulegnie jakiejkolwiek zmianie, nawet z powodu nowego miejsca zamieszkania.
- Proszę wszystkich o uwagę! To Adele Summer, jest tutaj nowa, więc proszę przywitajcie ją uprzejmie. - powiedział mężczyzna, a zaraz potem uśmiechnął się do mnie zachęcająco. Wyglądał na młodego nauczyciela, miał może z 25 lat. Pokierował mnie do wolnego miejsca, na którym po chwili usiadłam. Po mojej prawej siedziała śliczna brunetka, z opalenizną, której można pozazdrościć i dużymi, piwnymi oczami.
- Hej, jestem Chelsea. Miło Cię poznać. - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
- Ciebie również. - powiedziałam nieśmiele.
Nie musiałam podawać swojego imienia, ponieważ nauczyciel zrobił to kilka minut temu. Całą lekcję czułam na sobie wzrok innych, a niekiedy nawet słyszałam moje imię, wypowiedziane szeptem w rozmowach uczniów. Potajemnie obróciłam się do tyłu i ujrzałam dwóch chłopaków - jednego z burzą loków i zielonymi oczami oraz innego z blond włosami i niebieskimi oczami. Szczerze, to nie mogłam pojąć, dlaczego chłopcy tutaj byli tacy przystojni, gdzie w Londynie takich szukać ze świecą.
Loczek puścił do mnie oczko, z cwaniackim uśmieszkiem, a na mojej twarzy pojawiło się zażenowanie i szybko obróciłam głowę, próbując skupić się na tym, o czym mówił nauczyciel. Nigdy nie miałam dobrych kontaktów z chłopakami, co było powodem, dla którego nigdy żadnego nie miałam.
Rozległ się dzwonek. Zebrałam wszystkie książki i ruszyłam ku drzwiom, gdy nagle Chelsea chwyciła mnie za ramię i zatrzymała.
- Hej, dawaj dosiądź się do mnie na lunchu.
W odpowiedzi uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam twierdząco głową. Byłam zdumiona, że w tak krótkim czasie nawiązałam znajomość.
Pogoda o dziwo była ładna, a niebo jak bez skazy. Po wzięciu lunchu, poszłyśmy na szkolne podwórze i usiadłyśmy po drzewem, mając widok na wszystkich. Dwójka ludzi, chłopak i dziewczyna, dosiedli się do mnie i Chelsea.
- Cześć, jestem Blake. - chłopak o niebieskich oczach, słońcem muskanej skórze i brązowych włosach, uśmiechnął się do mnie przyjaźnie. Musiałam przyznać, był na prawdę przystojny.
- A- Adele. - wydukałam, na co on zachichotał.
Brawo Adele, skarciłam się w myślach.
Dziewczyna, która siedziała obok Blake'a była blondynką i w przeciwieństwie do nich, miała brązowe oczy.
- Hej, mam na imię Claire. - powiedziała, ukazując rządek białych zębów.
- Jestem Adele. - rzekłam niemal perfekcyjnie.
Rozejrzałam się dookoła i mój wzrok padł na niego. Miał siniaka na policzku, którego musiał jakoś teraz nabyć, ponieważ gdy go pierwszy raz zobaczyłam pod domem, jego twarz była w nienaruszonym stanie.
- Nie próbuj się z nim wiązać, Adele, on i jego banda to zło. - spojrzałam na Chelsea i z powrotem na niego, kiedy akurat zbliżał się do jego "bandy".
- Jak ma na imię? - zmarszczyłam brwi, gdy zdałam sobie sprawę, że wciąż nie znam jego imienia.
- Zayn.

*********

I jak wrażenia po pierwszym rozdziale? Zaciekawiło Was odrobinę?

Link do oryginału i mojego TT macie po prawej stronie.
Jeśli chcecie być informowani o następnych rozdziałach, w komentarzu podawajcie nazwy Waszych twitterów.

Ksywka Zayn'a to #Trouble. Tak będziemy rozpoznawać się na twitterze. (jak np. #Dark, #Danger)

ROZSYŁAJCIE LINKI ZNAJOMYM, SPAMUJCIE TWITTERA I STRONKI NA FACEBOOKU.

Kolejny rozdział wkrótce :)

@HarryFucksMeNow

13 komentarzy:

  1. Jest super @_heart_attack_1

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się zajebiście *w* @yupiambatman

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne *__*
    @loveandhatex

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny @NikaDirectioner

    +zapraszam na mojego bloga http://so-many-dreams-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne i wciągające będę dużo teraz myślała o twoim tłumaczeniu.. ide czytać dwójeczķę :D <3

    OdpowiedzUsuń
  6. szukalam tego tlumaczenia i natrafilam na to. pierwszy rozdzial bardzo fajny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. poleciła mi go dziewczyna z tt i mega wciąga dlatego czytam dalej i nie przestaje ♥♥ ;3 @yolo_whore

    OdpowiedzUsuń
  8. To taaakie podobne trochę do zmierzchu stołówka, zło...

    OdpowiedzUsuń
  9. Tłumaczysz perfekcyjnie! Opowiadanie można uznać za ciekawe, lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. no kobieto....niezły rozdzial:) x

    OdpowiedzUsuń